Kiedy w dniu 9 kwietnia 2003 roku amerykańska piechota wspierana przez czołgi, transportery opancerzone i helikoptery wdarła się do centrum Bagdadu, padł reżim Saddama Husajna.
Zanim na centralnym placu Firdus spadła z cokołu monumentalna rzeźba przedstawiająca irackiego dyktatora i lidera partii Baas, w metropolii zaczęło się totalne plądrowanie i rabowanie, w czasie którego z jednego z najznamienitszych muzeów świata – Irackiego Muzeum Narodowego – znikła przytłaczająca część eksponatów ze złota, drogocenne pogrzebowe maski, precjoza, sumeryjska harfa zrobiona z klepanego złota i wysadzana drogocennymi kamieniami z II ćwierci III tysiąclecia p.n.e., niezmierna ilość glinianych tabliczek z pismem klinowym, walcowatych pieczęci, figurek z kości słoniowej i brązu. Wszystko, co dało się skatalogować, wszystkie 170.000 zinwentaryzowanych artefaktów znikło bez wieści i śladu. Bagdad został tak obrabowany, jak podczas najazdu mongolskich hord chana Hulegu (Hülego) w roku 1258, czy wojska osmańskiego sułtana Sulejmana, po zdobyciu go w roku 1534. Dotychczasowe informację mówią, że w muzeum pozostała ⅓ depozytów, jednakże istnieje także raport o 90-procentowej stracie. Dyrektor wykopalisk muzeum dr archeologii Donny George w wywiadzie dla BBC powiedział z goryczą w głosie, że:
Był to największy zbiór w historii ludzkości. Jest on już stracony na zawsze. Gdyby Marines postarali się przyjść nieco wcześniej, to nie musiałoby do tego rabunku dojść…
Zagładę Muzeum Irackiego ze zbiorami artefaktów ze wszystkich starych mezopotamskich kultur nie spowodował atak lotniczy z bombami burzącymi i zapalającymi, ale złodzieje archeologicznych znalezisk – ci huaqueros Bliskiego Wschodu XXI wieku!… Równie tragiczny los spotkał muzea w Tikricie i Mosulu, o które trwały zażarte walki, a także bagdadzką Bibliotekę Islamską, skąd skradziono jeden z najstarszych rękopiśmiennych egzemplarzy Koranu. Czystym cudem ocalało muzeum w Chorsabadzie k./Mosulu (asyryjskie Duur-Sharruken) nietknięte przez kurdyjskich bojowników, którzy w innych miastach nie przejawili tyle rozsądku i rozwagi.
Dla niektórych ludzi, los historycznych zabytków nie jest taki ważny w porównaniu ze skutkami wojny, jakimi są zniszczenia, ludobójstwo czy wszechobecny terror. Wbrew temu istnieją ludzie, którzy wiedzą, że dyktatorzy – dokładnie tak, jak okupacyjne wojska – przychodzą i odchodzą, zaś zabytki po przeszłych cywilizacjach zostają i wciąż mają swe niezmienne i symboliczne znaczenie. I dlatego właśnie w imię tego, by uchronić je od złego, są w stanie poświęcić za nie swe życie…
Na parę dni przed najazdem wojsk Aliantów na Irak, agencja AFP cytowała przemówienie prezesa Narodowego Urzędu ds. Zabytków Archeologicznych Iraku, który powiedział m.in., że: Będziemy bronić narodowego dziedzictwa Iraku z bronią w ręku, zarówno przed złodziejami, jak i obcymi wojskami.
Nie wiadomo, jak ten zamiar się powiódł, ale z punktu widzenia historyka można powiedzieć, że w czasie trwającej kilka godzin grabieży złodzieje zrobili więcej szkód, niż Alianci w czasie 26-dniowej ofensywy. Najgorsze jest to, że w czasie, kiedy złodzieje rozbijali muzealne witryny i wynosili artefakty liczące sobie 5–6 tys. lat, Amerykanie przyglądali się temu wszystkiemu ze swych wozów bojowych i stanowisk ogniowych zza stosów worków z piaskiem – i niczego nie zrobili, by temu zapobiec…
Ta bezczynność alianckich wojsk jest jeszcze bardziej niezrozumiała w świetle informacji, według której Amerykański Instytut Archeologii (AIA) wezwał Pentagon jeszcze przed inwazją na Irak, by w czasie kampanii wojsko zabezpieczyło znaleziska i zbiory. Międzynarodowe układy – jak np. Konwencja Haska – nakładają na władze okupacyjne, by te zabezpieczyły zbiory muzealne i chroniła opiekujący się nimi personel.
W Iraku niczego takiego się nie stało, chociaż Amerykanie mieli dokładne informacje, co należy chronić, to amerykańscy marines uzbrojeni po zęby pilnowali w Bagdadzie ministerstw przemysłu wydobywczego, MSW i MSZ, a kilkaset metrów dalej – przestępcy uzbrojeni w łomy i siekiery wynosili z muzeów łupy o niewyobrażalnej wartości historycznej! Nasi żołnierze nie mieli rozkazów w tej materii – oświadczył lakonicznie rzecznik US Army w Katarze. W związku z tym karygodnym postępowaniem sił zbrojnych w kwestii ochrony zabytków irackiego kulturalnego dziedzictwa, do dymisji wkrótce podało się trzech członków jedenastoosobowej Rady ds. Kultury przy urzędzie prezydenta USA.
Do tego jeszcze przed inwazją na Irak, jesienią 2002 roku, 40 uczonych opracowało dokładne mapy historycznych miejsc, które wiązały się z tradycyjnym wizerunkiem Ogrodu Eden, dosłownie usianych zabytkami historycznymi. Ekipa profesora islamistyki Charlesa Butterwortha z Uniwersytetu Maryland, współpracując z ekipą profesora archeologii MacGuinera Gibsona z tegoż uniwersytetu, porównywały mapy starej Mezopotamii z dzisiejszymi obrazami satelitarnymi, przy czym oparli się o wyniki badań archeologów. Praca nie była łatwa, zważywszy to, że opierano się na starszych wynikach badań, zaś współczesne irackie źródła były niezbyt miarodajne i wiarygodne.
Babilończycy, Asyryjczycy, Chaldejczycy, Sumerowie i Semici chcieli panować niepodzielnie nad tym regionem i tworzyli państwa, które w większości krótko istniały. Ruiny ich historycznych miast, takich jak: Ur, Uruk, Babilon, Kisz, Larsa, Niniwa czy Nippur dzięki klimatowi zachowały się w dobrym stanie, mimo tego, że od czasu swego zaniku do połowy XIX wieku znajdowały się one w ciemnym zapomnieniu… Odważni badacze, jakimi byli Paul Emile Botta, Austen H. Layard, Henry C. Rawlinson, George Smith, Robert Koldewey czy Bedřich Hrozný poświęcili znaczną część swego życia na wydobycie na światło dzienne starych pałaców spod wyprażonej słońcem ziemi, rozszyfrowaniu najstarszych rękopiśmiennych zabytków literatury na glinianych tabliczkach. W ich ślady poszło dziesiątki i setki archeologów i znawców historii sztuki, do czasu, kiedy w tym kraju nie pojawili się żołnierze nieprzyjacielskich armii w największym konflikcie od czasu upadku państwa kalifów bagdadzkich.
Wystarczy tylko jeden przykład: Tell el-Muggayar. Miasto to leżące dzisiaj na ruinach biblijnego Ur – stolicy Sumerów, znajdujące się 15 km na zachód od En-Nasirije w południowym Iraku, jest znane z odkrycia schodkowego chramu króla Urnammu, a liczący sobie 4.500 lat. Już w czasie zwiadu w czasie operacji „Pustynna Burza“ zdjęcia satelitarne wykazały, że w pobliżu zikkuratu znajduje się zamaskowany hangar z ukrytymi w nim dwoma myśliwcami typu Mig-21. Amerykańscy piloci odpalili do tego celu rakiety zdalnie sterowane, które także ciężko uszkodziły starożytną budowlę. Podczas I Wojny w Zatoce zniszczono bombami starożytne budowle w Niniwie – ostatniej stolicy Asyrii na lewym brzegu Tygrysu naprzeciw Mausilu, która była sławna dzięki monumentalnej architekturze króla Sinacheriba, Aszszurbanipala (Assurbanipala) – a także godnymi uwagi kamiennymi reliefami, które dzisiaj znajdują się w europejskich i amerykańskich muzeach. Rakiety uderzyły także w królewski grób w rezydencji władców Asyrii w Nimrudzie (d. Kalchu) – najbardziej rozbudowanej twierdzy w państwie asyryjskim (Ekal Maszarti) z czasów panowania Salmanasara III, podobny los spotkał zabytkowe budowle Basry, o którą toczyły się zażarte walki pomiędzy iracką Gwardią Republikańską a wojskami Aliantów.
Władze amerykańskie przed operacją „Iracka Wolność“ deklarowała, że nie chce być postrzegana i porównywana do afgańskich Talibów, którzy zniszczyli znane na cały świat posągi Buddy w Bamidżanie, i dlatego na mapach amerykańskich lotników cenne zabytki Iraku były oznaczone czerwonym kolorem. A zatem bomby i rakiety nie miały prawa tam spaść. Tak się jednak nie stało, bowiem kiedy sytuacja na froncie zaczęła się komplikować, wszystkie zasady poszły do diabła. Nie ma się czemu dziwić – a to dlatego, że wojna – bez względu na powody dla których ją wszczęto – jest z samej swej natury bezwzględna.
W tej sytuacji pojawił się w prasie także i przykład pozytywny, że jednak da się pozostawić w spokoju pomniki historii w czasie wojny. Były amerykański generał, późniejszy amerykański prezydent Dwight D. Eisenhower wezwał swych żołnierzy przed Operacją Overlord (lądowanie w Normandii) w czerwcu 1944 roku, by: …nie niszczyli zabytków kultury, bowiem są one symbolem świata, za który walczymy.
Zastosować tą sentencję, która w swym czasie była również pobożnym życzeniem, bo wszyscy wiemy, co się działo w bombardowanych przez alianckie naloty dywanowe miastach Europy, w czasie wojny w Iraku było także problematyczne:
W odróżnieniu od Iraku, USA podpisały konwencję o ochronie dziedzictwa kulturowego w czasie przebiegu operacji wojskowych w roku 1954, ale jej nigdy nie ratyfikowały, i teraz administracja G. W. Busha musi stawić czoła swemu blamażowi na arenie międzynarodowej, podkreślonego jeszcze oświadczeniem sekretarza stanu Colina Powella, który wkrótce po rabunku stulecia artefaktów z Irackiego Muzeum Narodowego, powiedział, iż: … jest to przykład tego, jaką rolę mogłyby odegrać Stany Zjednoczone przy odnowie jego zbiorów. Cyniczna kpina?
Powell obiecał pomoc przy poszukiwaniach skradzionych eksponatów i restauracji uszkodzonych, a potem odleciała do Iraku specjalna brygada FBI w celu zapoczątkowania poszukiwań. To wzbudza nadzieję, ale pozostaje faktem, że z 4.000 (czterech tysięcy) eksponatów muzealnych straconych w czasie I Wojny w Zatoce zostały odzyskane jedynie 3 (trzy!!!) artefakty!!! Skończyły one swą drogę w prywatnych zbiorach bogatych kolekcjonerów na całym świecie, i szansa, że wrócą one do swych miejsc w muzealnych ekspozycjach jest zerowa. Zanim się ponownie pojawią w rękach specjalistów, poprzedzają to zwykle skandaliczne wydarzenia. Kiedy jedna ze skradzionych w Kirkuku płaskorzeźb pojawiła się pomiędzy eksponatami Metropolitan Museum w Nowym Jorku, wywołało to oburzenie. Podobnego zdania był profesor University of Massachusetts – Malcolm Russel: kiedy na jednej z aukcji rozpoznał całą serię artefaktów z czasów Asyrii, nie omieszkał on stwierdzić publicznie, że – idzie o przedmioty pochodzące ze współczesnego rabunku w Niniwie.
Do akcji włączył się także Interpol, wprawdzie skromnymi siłami i środkami, tym niemniej od razu osiągnął pewien skromny, ale zawsze – sukces. Na londyńskim lotnisku Heathrow policjanci zatrzymali pozłacanego kałasznikowa, sześć bagnetów, karabin wyborowy i granatnik z prywatnego zbioru Saddama. Jako trofeum wojenne przemycał to pewien żołnierz amerykański w swym bagażu deklarowanym jako „wojskowe urządzenia techniczne“. Na granicy iracko-jordańskiej zatrzymano amerykańskim dziennikarzom 42 obrazy, które pochodziły z rabunku muzealnego. Następne łupy wojenne o bliżej nieokreślonej wartości funkcjonariusze FBI odkryli już w USA.
Podobnym sposobem znikają unikalne artefakty z wykopalisk starożytnych miast Ur, Uruk, Niniwy, Babilonu, Aszszuru czy Nimrudu. Ze znanych z leksykonów eksponatów muzealnych Mezopotamii znikła „Dama z Varki“ – alabastrowa rzeźba naturalnej wielkości z przełomu 4 i 3 tysiąclecia p.n.e., a także jeden z najpiękniejszych eksponatów rzeźby sumeryjskiej – brązowa maska akkadyjskiego króla Sargona z końca 3 tysiąclecia p.n.e. znaleziona w Niniwie, skarb z Ur, pogrzebowa wyprawa królowej Szubad z drugiej ćwierci 3 tysiąclecia p.n.e., wotywne rzeźby z Esznunn, przedmioty z Ianninego kompleksu świątynnego w Nippur, tysiące tabliczek z klinowym pismem i złota biżuteria o łącznej wadze ponad 200 kg czystego złota.
W celu wyjaśnienia czy zakamuflowania sprawy tego mega-rabunku w kręgach oficjalnych pojawiła się hipoteza, że do rozkradzenia tych muzeów doszło jeszcze przed inwazją Aliantów, co wcale nie jest takim nieprawdopodobnym wariantem. Wedle tej teorii, kustosze tych muzeów spakowali co cenniejsze artefakty, wywieźli je i ukryli w bezpiecznym miejscu. Gdzie? – tego nie wie nikt. Jednakowoż nikt nic nie wie o celu podróży całej kolumny samochodów armii irackiej, która w dniu 16 marca 2003 roku wywiozła ogromna ilość pakunków z muzeum, nie wiadomo dokąd – jak dowiedzieli się dziennikarze z francuskiego dziennika „Le Figaro“.
W sejfach Narodowego Banku Irackiego znalazła ukrycie wyprawa trzech asyryjskich królewien z Nimrud (asyryjskie Kalczu), znaleziona dopiero w 1989 roku, zawierająca 50 kg złota w biżuterii i dziełach sztuki, których nie udostępniono Irackiemu Muzeum Narodowemu do roku 2000. Amerykańskie dowództwo uspokajająco twierdzi, że posag królewien: Jaby, Banity i Atalii z VIII wieku n.e., nie został zabrany ze skarbca NBI. Pozostałości po cywilizacjach Mezopotamii nie są tak znane ludziom, jak pozostałości po starożytnym Egipcie. Nie są one tak monumentalne, jak pozostałości po cywilizacji egipskiej, co należy przypisać temu, że wzniesiono je z innego materiału budowlanego – glinianych cegieł – o wiele szybciej ulegającym zniszczeniu przez wrogów, czas i siły Natury, niż kamienne bloki.
Przerażającym jest także i to, że poza znaleziskiem przedislamskiej Hatry, nie jest żadna z tych pamiątek pozostałych po najstarszej na planecie kulturze ludzkiej chroniona prawem międzynarodowym i wpisana na listę światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO i dopiero od roku 2000 są tam ruiny Ur, Niniwy, Aszszuru czy abbasydzkiego pałacowego kompleksu Uczadżdir. Jak napisał jeden z komentatorów – międzynarodowe embargo na Saddama było także embargiem na Miedzyrzecze:
Teraz nie będzie czego embargować czy zakazywać. Będzie trwało to lata całe, aż archeologiczne badania pojawią się w historycznych publikacjach o Mezopotamii, a przy większości zdjęć będzie dopisek: *Zaginione od 2003 roku.
Od tlumacza:
Tyle dr Miloš Jesenský. Rzecz jednak wymaga komentarza. O ile I Wojna w
Zatoce interesowała mnie z czysto wojskowego punktu widzenia, to II Wojna w
Zatoce ma swój najbardziej interesujący aspekt w sferze polityki, niż
działań wojskowych. Zdumiewa mnie oportunizm i brak zgody Arabów na wspólne
odparcie napaści na Irak wojsk Sprzymierzonych. Gdyby istniała jedność
wśród Arabów, to Amerykanie, Australijczycy, Brytyjczycy i Polacy mieliby
niewiele do powiedzenia w rejonie Zatoki. Dokładnie nic. Państwo Izrael
byłoby wspomnieniem, a zielone sztandary Proroka powiewałyby od Tybetu do
Atlantyku i granic RPA… Na szczęście dla Europejczyków do zjednoczenia
się Arabów nie doszło, co umożliwiło Aliantom doprowadzenie kampanii
militarnej do zakończenia. Ale wygranie wojny, to dopiero początek, bowiem nie
sztuką jest wygrać wojnę, ale sztuką jest utrzymanie jej zdobyczy
i zapewnienie pokoju w rejonie – a do tego jest jeszcze bardzo, ale to
bardzo daleko!
Do dziś dnia nie wiadomo, co się dzieje z Saddamem. Niektórzy twierdzą, że jest on w Iraku i że wypłaca premię za każdego zabitego Amerykanina. Inni znów twierdzą, że uciekł z Iraku i ukrywa się gdzieś na Białorusi, czy w innym zaprzyjaźnionym kraju: na Kubie, w K.R.L.-D., Ch.R.L. czy w Libii, Somalii, Sudanie czy innym życzliwym mu (a teraz został wykreowany na męczennika!) kraju arabskim.
Z kolei Maciej Kuczyński twierdzi, że uciekł on ze swymi najbliższymi współpracownikami do Agharty, do której wejście znajduje się w twierdzy Tora-Bora w Afganistanie, w której to Agharcie ukrywa się wraz z Usamą ben-Ladenem i niedobitkami al-Qaedy i Talibów. NB, ta ostatnia hipoteza jest najbardziej sensowna, bowiem – jak wynikałoby z prowadzonej przeze mnie kroniki tej wojny – właśnie terrorystyczna organizacja Ansar al-Islam opanowała 16 wiosek na pograniczu z Iranem, w dniu 21 marca 2003 roku. Po co? Teraz jestem pewien, że była to operacja wyprowadzenia z Iraku dyktatora, który przez Iran uciekł do Afganistanu czy Pakistanu. Na załączonej mapce ukazano sytuację, w której znalazł się dyktator: armie alianckie na południu, desant amerykański i powstańcy kurdyjscy na północy. Wolnymi kierunkami ucieczki były wschodni – do Iranu i zachodni – do Syrii. Saddam mógł wybrać kierunek wschodni, zaś jego skarby – wschodni. Saddam wolał wyjechać do Iranu czy Pakistanu, bowiem nie zapominajmy, że obydwa te kraje: Irak i Pakistan – aspirują do rangi lokalnego mocarstwa atomowego wraz z Indiami. Najmniej rozwinięte kraje regionu! – czy gdzieś istnieją granice paranoi??? Czy było łatwo mu uciec? – wbrew pozorom tak. W Iranie wsiadł w samolot i po kilku godzinach lotu mógł znaleźć się w Afganistanie czy Pakistanie. Wszystkie wymienione tutaj kraje są górzyste i znając teren można poprowadzić nie pojedynczy samolot czy helikopter, ale całą flotę powietrzną poza zasięgiem radiolokatorów i posadzić ją w dogodnym dla siebie miejscu.
Osobiście podejrzewam, że tam gdzie Saddam, tam znajdują się także najcenniejsze artefakty z irackich muzeów. To, co zrabowali Amerykanie, to nędzne resztki…
Jest jeszcze druga strona tego medalu, a mianowicie – w irackich muzeach znajdowały się informacje o technologiach Starożytności, które teraz można by wykorzystywać w celach militarnych. Obydwaj z dr Jesenským pisaliśmy już na ten temat, bo pomyśleli już o tym nazistowscy uczeni III Rzeszy, którzy penetrowali cały Wschód – od Tunisu i Marrakeszu po Tokio i Colombo w poszukiwaniu Wunderwaffe z czasów „Mahabharaty“ i „Ramayany“. Oczywiście żaden uczony się do tego nie przyzna, ale wszyscy rzucili się na poszukiwania tych technologii, jak sępy na padło! Pojedynek na tajemnice CIA kontra iracka SSO dopiero nabrał tempa po I Wojnie w Zatoce. Nie zdziwiłbym się, gdyby to właśnie CIA maczała palce w tym rabunku – celowym i zaplanowanym, a któremu nadano jedynie pozory spontanicznego zrywu! CIA, albo… rosyjskie służby wywiadowcze – nie zapominajmy o tym, że od czasów ZSRR w Iraku trzymały się rozbudowane rezydentury GRU i KGB, których działania były wymierzone przeciwko Niemcom i Brytyjczykom oraz Amerykanom. Po 1992 roku ich działanie nie zmieniło się ani na jotę, zresztą Irak z a w s z e znajdował się z zasięgu żywotnych interesów Rosji. Rosjanie dostarczali Irakijczykom danych wywiadowczych pomocnych w walce z Amerykanami i Brytyjczykami. Poza tym dostarczali im broń, noktowizory i zakłócacze GPS wbrew embargu, co ujawniono 24 marca 2003 roku. 14 kwietnia podano, że rosyjska SWR pomagała Irakijczykom w rozpoznaniu wojsk Aliantów. Kilku Rosjan zostało rannych, kiedy Amerykanie ostrzelali rosyjski konwój jadący do Syrii. Najprawdopodobniej Rosjanie wywozili archiwum MSW, a zwłaszcza centrali SSO z wiadomych względów. Bitwa o artefakty jest bitwą o tajemnice – a także o tajemnice cywilizacji, która była tutaj przed nami, co najmniej 12–15 tys. lat temu. Wydarzenia te mogą stanowić kolejny d o w ó d na to, że i Amerykanie i Rosjanie doskonale w i e d z ą o tym i usiłują wyciągnąć z tego maksimum korzyści w walce o dominację nad naszym globem.
I tak być może wygląda drugie dno wydarzeń w Iraku, w których rabunek stulecia jest jedynie drobnym epizodem w walce wywiadów o tajemnice, trwającej od początku lat 30. ubiegłego wieku – zanim zagrzmiały salwy II Wojny Światowej…
Przekład z j. słowackiego Robert K. Leśniakiewicz